Czasem okazuje się, że dziecięce marzenia, nawet te najbardziej nierealne, ktoś może spełnić tylko i wyłącznie dzięki dobrej woli. Czasem jesteśmy świadkami rzeczy na co dzień niespotykanych. Czasem przez przypadek możemy się wiele nauczyć… I właśnie te wszystkie elementy odnajdziemy w książce Renaty Piątkowskiej „Dziadek na huśtawce” (Wydawnictwa Bis).
Zapraszam do przeczytania całego postu – nie tylko recenzji, bo skonstruowaliśmy rodzinnie świetną zabawkę, do której zainspirowała mnie ta książka. 
Dziadek na huśtawce
Utwory Renaty Piątkowskiej szybko zyskują uznanie dzieci. Dotąd do moich ulubionych należały były m.in. „Piegowate opowiadania”. Niedawno w moje ręce wpadła też pozycja, którą widzicie na ilustracji powyżej. Tytuł „Dziadek na huśtawce” niewiele ma wspólnego z całą treścią, aczkolwiek zachęca do zapoznania się z nią – czy ktoś z Was widział na żywo huśtającego się dziadka (oczywiście wykluczam tutaj duże huśtawki ogrodowe)?
„Nie każdy ma dziadka. Witek jako jedyny wśród swoich kolegów dziadka nie miał – do chwili, gdy zaprzyjaźnił się z panem Teofilem. Wtedy okazało się, że takiego dziadka jak Witek nie ma nikt!
Pogodna i dowcipna książka o niezwykłej przyjaźni„.

Cała historia zaczyna się niepozornie: dwaj chłopcy bawią się w najlepsze, gdy jeden z nich zauważa pudełko. Od tego niepozornego pudełka zaczyna się cała dalsza historia… Bo przecież jak to możliwe, że kartonik, który miał być przeznaczony jako prezent na Dzień Dziadka znajduje się w pokoju dziecka, które je wykonało? Odpowiedź jest prosta – dlatego, że Witek nie miał komu go wręczyć, tak czasami bywa. Od czego ma się jednak pomysłowych przyjaciół? Marcin (czyli narrator książki) i najlepszy kolega Witka wpada na genialny plan: tłumaczy, że chłopak może znaleźć sobie dziadka „za płotem”, czyli w sąsiedztwie. Bo przecież dziadek potrzebny jest każdemu: żeby chodzić na ryby czy pomóc w nauce jazdy na rowerze.
W ten sposób trafiają z pudełkiem do pana Teofila, wyjątkowego, charakterystycznego dziadka, który kocha kolorowe koszule, nosi słomkowy kapelusz na głowie, a na nosie okulary. Rozmawia z kwiatami, posiada psa Warczysława Łobuzkiewicza, pali fajkę, by komary mogły sobie ogrzać nogi, przygotowuje najlepsze na świecie „melaśniki” i pasjonuje się zegarami i ich naprawami.
Jak nietrudno się domyślić cała dalsza historia kręci się wokół relacji Witka i pana Teofila, który pokazuje jak można spojrzeć na świat z nieco innej, bardziej optymistycznej perspektywy, niejednokrotnie zaskakując obu chłopców. Reszty zdradzać Wam nie będę, przekonajcie się sami 

Zabawa w nawiązaniu do treści książki
Jak zawsze w nawiązaniu do treści proponuje Hani jakąś zabawę. W pierwszej chwili pomyślałam, że skoro pan Teofil był zegarmistrzem i skrupulatnie tłumaczył chłopcom zasady odczytywania godzin: „Ta duża wskazówka pokazuje upływające minuty. Jest pracowita i raz po raz okrąża całą tarczę. W tym samym czasie ta mała, grubiutka, przesuwa się tylko troszeczkę, od cyferki do cyferki, i wtedy mija godzina” – zrobimy zegar. Ale stwierdziłam też, że zegarów jest dookoła całe mnóstwo i wymyślę coś innego. W końcu muszę wykazywać się kreatywnością
postanowiłam zaprojektować huśtawkę do samodzielnego złożenia. O moim zamiarze poinformowałam pana męża:
– Potrzebuję kilka klapek. Masz?
Od czego są przydasie? Tym razem takim przydasiem okazała się część od rozebranej półeczki na buty. Zrobiłam projekt wraz z instrukcją złożenia (prawie tak dobrą jak ze szwedzkiego sklepu z meblami, tylko bardzo amatorską, bo z grafiką mam niewiele wspólnego)…:-)
![]() |
… a pan mąż podocinał i powiercił wszystko tak jak trzeba.
Instrukcja wykonania huśtawki w wersji mini

Potrzebujemy:
– 4 długie listewki z dużymi otworami u góry i małymi w okolicach środka;
– okrągły patyczek dopasowany do większych otworów klapek,
– 4 wykałaczki lub zapałki (maleńkie otwory w listwach muszą być do nich dopasowane),
– 5 krótkich listewek w tym 4 z małymi otworami po obu stronach,
– dwie cieniutkie klapki, jedna długości krótkich listewek, druga nieco mniejsza (ale szersza niż trzy listewki razem),
– sznurek,
– 2 haczyki,
– nożyczki,
– klej na ciepło,
– instrukcję.
I kto spojrzy na instrukcję już wie, że dałam ciała z wielkością 'deseczek’ – trudno.
Zanim przejdę do tutorialu jak zrobić huśtawkę, powiem po co to robię? Otóż, dzięki tego typu zabawom, dziecko:
– uczy się odczytywania instrukcji, rozumienia symboli;
– ćwiczy spostrzeganie wzrokowe;
– ćwiczy spostrzeganie wzrokowe;
– doskonali małą motorykę i precyzję ruchów,
– uczy się logicznego myślenia,
– może poczuć się niczym konstruktor,
– samo tworzy zabawkę,
– przelicza, porównuje,
– odczuwa zadowolenie z widocznych efektów swoich działań, które są trwałe.
– uczy się robić supły.
Całą zabawę zaczynamy od sprawdzenia, czy mamy wszystkie niezbędne elementy.
Dalej postępujemy według ilustracji na instrukcji. Przekładamy okrągły patyk przez otwory w klapkach.
Rozsuwamy listewki na dwa przeciwległe końce patyka.
Krótkie listewki mocujemy w poprzek do dłuższych za pomocą zapałek (otwory muszą być dosyć ciasne).
W ten sposób powstał nam główny szkielet.
Przechodzimy zatem do zrobienia siedziska. Małe listewki układamy jedna przy drugiej (listwa bez otworów w środku). Małą klapkę smarujemy klejem i montujemy ją na środku klapek.
Huśtawka musi mieć oparcie, zatem większą klapkę montujemy podobnie w odpowiednim miejscu.
Przygotowujemy dwa sznurki równej długości.
Przekładamy je odpowiednio przez dziurki.
Końcówki związujemy (dorosły poradzi sobie bez problemu, tutaj mój palec posłużył za 'ogranicznik’ do zrobienia supełka).
Haczyki zakładamy w odpowiednim miejscu i zawieszamy na nich huśtawkę.
Żeby huśtawka trzymała się prosto, sznurek przekładamy za oparcie i przyklejamy go.
TADAM. GOTOWE! Na koniec można skleić górną część długich klapek.
Huśtawka sprawdzona, przetestowana. Hania zadowolona – i to jest najważniejsze!

Spełnia swoje funkcje, buja się i utrzymuje ciężar zabawek 
Sama jestem z siebie też dumna, udało mi się wymyślić coś fajnego. Praca jak najbardziej zespołowa. Mama zaprojektowała, tata przygotował, dziecko złożyło!
Jeśli też chcecie popłynąć z taką zabawą prześlę moją instrukcję – zawsze chętnie się dzielę
Łał jaką Ty masz zdolną córkę! A czytając recenzję przypomniałam sobie o moim dziadku. Dzięki <3
A co tam, od czasu do czasu mogę sobie powlewać: my obie jesteśmy zdolne
Szczerze mówiąc zobaczyłam wpis i pierwsze zdjęcie i pomyślałam, że to jakaś książka z gadżetem w postaci huśtawki do zmontowania…. ale nie… no Ty to potrafisz człowieka zaskoczyć. Jesteś niemożliwa, a instrukcja wygląda mega dobrze! Jesteś genialna!! Podziwiam!
Magda, ja sama siebie potrafię zaskakiwać
Dziękuję 
Cos TY. Nie moge uwierzyc, ze sama zrobilas ta instrukcje i grafike. Wyglada profesjonalnie!
Naprawdę? Wszystko robiłam w Wordzie
Piękna zabawka! I świetna, rodzinna praca. Muszę pokazać moim chłopakom.
Bez wątpienia rodzinna.
Wow, wygląda mega profesjonalnie!
Też jestem zadowolona z siebie i z mojej Gwiazdki
WOW!!! kochana, sama zaprojektowałaś tę huśtawkę?? Masakra! Zdolna bestia z Ciebie

Książkę musze zdobyć, bi już gdzies ją widziałam
Czasami mi się zdarza zabłysnąć
Lubię zaskakiwać – samą siebie też 
No i brawo Ty
Ale świetne, a mała zdolniacha
Zaprawiona w bojach. "Męczę" ją ponad 1,5 roku
Huśtawka ekstra! zresztą dziadek na niej też

Niestety taki musiał być, bo innego w zbiorach nie wyszukałyśmy!
Baaaaardzo fajna zabawa:) Lubie takie wyzwania, więc spróbuję
Świetna!!!
Powodzenia!
Ale super! Dzięki za inspirację na przyszłość!!!!
Nie ma za co, mam nadzieję, że mój blog będzie inspiracją jeszcze niejednokrotnie.
Brawo dla młodej, że poradziła sobie z takim trudnym zadaniem!
Praktyka czyni mistrza
Fajna zabawka dla starszych dzieci