Dlaczego lubię planszówki? Bo zmuszają do myślenia. Tak, do myślenia, a czasami nawet do kombinowania, dozwolonego oczywiście. Im bardziej urozmaicone (w zrozumiały sposób) zasady tym lepiej, przynajmniej według mnie. Dodatkowo uwielbiam gry z różnymi akcesoriami, które potem mogę wykorzystać do czegoś innego, a jeśli są solidnie wykonane i trwałe to działa tylko na korzyść producenta. Tym razem napiszę Wam kilka słów o „Pędzących ślimakach” Wydawnictwa Egmont.
Pędzące ślimaki Na jednej nodze Wydawnictwo Egmont |
Już sama nazwa „Pędzące ślimaki. Na jednej nodze” wydaje się śmieszna i przekorna, zachęcająca równocześnie do zabawy. Jej autorem jest Reiner Knizia. Mam w domu jedną jego grę („Ratuj Króliczki”) i utwierdzam się w przekonaniu, że ma on świetne pomysły. Zanim otworzyłam pudełko przeczytałam szybko opis. Zaczęłam się zastanawiać w jaki sposób można grać skoro „Do samego końca nie wiadomo, którymi ślimakami grają przeciwnicy„. Rozpakowałam pudełko i oto co ukazało się moim oczom:
Zawartość zestawu „Pędzących ślimaków” |
– plansza do gry, która na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale jest z twardego kartonu – solidna;
– 5 ślimaków w różnych kolorach;
– 5 kostek w kolorach ślimaków, na ścianach których znajdują się pola od 1-5 i ślimak;
– 5 kart ze ślimakami;
– żetony: 1, 3 i 5-punktowe.
Ślimaki wykonane są na moje oko z drewna, co zapewni im trwałość, bo z doświadczenia wiem, iż tego typu gadżety trudno zniszczyć czy zetrzeć z nich farbę. |
Krok drugi to dokładne przeczytanie instrukcji. Przedstawię Wam więc zasady gry:
1. Każdy z graczy losuje kartę ze ślimakami, nie pokazuje jej pozostałym uczestnikom.
2. Ślimaki ustawiamy na polu start (wszystkie bez względu na ilość graczy).
3. Żetony kładziemy koło planszy, najlepiej w słupkach (cyfry oznaczają ilość zdobywanych punktów w trakcie rozgrywki).
4. Gracz rozpoczynający rzuca pięcioma kostkami na raz, ale wybiera spośród nich tylko jedną. Przesuwa ślimaka w tym kolorze o tyle pól, ile na niej wypadło. Kostkę zostawia „u siebie”, a pozostałe 4 przekazuje zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Kolejny uczestnik rzuca czterema kostkami i postępuje analogicznie, zostawia jedną, a resztę podaje dalej. Gracz, któremu przypadałoby rzucić jedną kostką zbiera pozostałe i działa według opisanych zasad.
5. Jeśli na kostce wypada ślimak, pionek przesuwamy o dwa pola, a kostka zostaje w grze i jest przekazywana dalej z całym zestawem.
Ślimaki na starcie |
Za co można zdobyć punkty? Tutaj właśnie zaczynają się elementy tzw. (przeze mnie) kombinatoryki.
1. Za przepchnięcie innego ślimaka – czyli, gdy nasz pionek zatrzymuje się na polu na którym jest już inny ślimak (lub kilka ślimaków), spycha go (je) o jedno pole do tyłu. Za każdego otrzymujemy punkt. Zabieramy więc żetony z odpowiednią cyfrą.
2. Za zakończenie ruchu na grzybku – 1 punkt. Na grzybkach ślimaki się nie przepychają. Jeśli też jakiś ślimak zostanie zepchnięty o jedno pole na grzybek – nie zdobywa punktu.
(żetony można wymieniać w trakcie gry (np. 1+1+3=5)
Koniec gry następuje, gdy jeden ze ślimaków dotrze do ostatniego pola – zwycięski ślimak otrzymuje punkt. I tutaj niespodzianka – wcale ten ślimak nie musi okazać się zwycięzcą! I to jest cudowne w tego typu grach! Trzeba uruchomić myślenie i walczyć jak najdłużej, zamiast zmierzać na złamanie karku na metę. Rzadko kiedy uczestnicy przemieszczają „cudze pionki”, a dzięki takim zasadom, w trakcie rozgrywki zachowujemy pewną dozę tajemniczości.
Jak w takim razie wybiera się zwycięzcę? Otóż, każdy odkrywa kartę ze swoimi ślimakami.
Szukamy na planszy swoich ślimaków i sprawdzamy na której są pozycji – tutaj sposób punktacji jest nietypowy:
– ślimak na mecie otrzymuje 5 punktów,
– ślimak na drugim miejscu otrzymuje 2 punkty,
– ślimak na ostatnim miejscu otrzymuje 3 punkty.
Zatem może się okazać, że 3 i 4 miejsca otrzymują punktów 0, pod warunkiem, że wszystkie 5 pionków stoi na różnych polach. Jeśli na końcu są 2-3 ślimaki – wszystkie otrzymują punkty. Natomiast jeśli wszystkie 4 poza zwycięskim stoją na jednym polu otrzymują punkty jak za ostatnie miejsce (a nie jak za drugie). Trochę skomplikowane dla malucha, ale do zrozumienia.
Pozostaje nam podliczyć wszystkie zdobyte punkty. Wygrywa osoba, która ma ich najwięcej.
Wszystkie ostatnie ślimaki punktują |
Jest więcej możliwości tej gry:
1. Można rozegrać trzy rundy, każdorazowo zapisywać punkty, a na końcu zsumować wszystkie i wybrać zwycięzcę.
2. Gdy wybieramy kostkę ze ślimakiem, „zostawiamy ją u siebie”, a zamiast przesuwać ślimaka do przodu, cofamy go o dwa pola. W tej sytuacji, gdy znajdzie się na polu z innymi przepycha je w tył, ale nie zdobywa punktów.
Moje wrażenia?
Po cichu liczyłam, że gra mnie wywrze na mnie pozytywne wrażenie i faktycznie, spełniła moje oczekiwania. Gdy zobaczyłam planszę z kilkunastoma listkami pomyślałam, że to będzie krótka zabawa, aczkolwiek w podświadomości wiedziałam, że Egmont lubi zaskakiwać „niepozornością”.
Niewielki format kartonika ułatwia jego przechowywanie, a dla mnie to zdecydowany walor, bo półki mam już dość mocno zapełnione (czasami zastanawia mnie po co wydawcy robią karton trzy razy większy niż to jest potrzebne). Do zestawu dołączone są woreczki strunowe, aby uniknąć pogubienia elementów. Bez wątpienia gra uczy logicznego myślenia, przyczynia się do rozwoju spostrzegawczości, umiejętności przestrzegania zasad fair play (mimo oczywistej konieczności kombinowania i „blefowania”), godnego znoszenia porażki i radości ze zwycięstwa, uczy dodawania. Ponadto ślimaczki można wykorzystywać w innych zabawach np. jako liczmany, do nauki kolorów, przydadzą się do zajęć tematycznych, podobnie jak kostki.
Pędzące ślimaki na jednej nodze:
Liczba graczy: 2-5
Wiek graczy: 6-106 (Hania ma 4 i też szybko załapała zasady),
Orientacyjny czas rozgrywki: 20 minut
Cena Wydawnictwa: 58,41 zł
Cena na aros.pl: 45,43 zł
Z tej serii dostępne są też „Pędzące jeże. Kolec w kolec” i „Pędzące żółwie. Wyścig do sałaty”.
Podoba Wam się?
Ten wpis bierze udział w akcji:
Ślimaków nie znam, za to znam żółwie. Oczywiście nie grałam nimi z dzieckiem, bo jest jeszcze za mały. Grałam ze znajomymi na studiach. Zabawa była przednia. Podejrzewam, że i tu tak jest.
Będzie świetnie jak przyspieszymy tempo 🙂
Alex miał już okazję zapoznać się wcześniej z tą grą i choć to prawda, że z pozoru wydaje się przeciętna, to jednak naprawdę warto sięgnąć po tą pozycję!
Bo tak naprawdę nie jest przeciętna 🙂 Fajnie móc pokombinować 🙂
My z Filipem też gramy w planszówki. O ile zabawę z 20 miesięcznym dzieckiem można nazwać grą 😀 Filip rusza pionkami, kula kostką i wykonuje tysiąc innych rzeczy, których cel zna tylko on 😀 Grunt, że się dobrze bawi 😉
Ciesz się, bo mój rzuca kostką na odległość 🙂
My uwielbiamy planszówki!
alexanderkowo.pl
Czaimy się na tę grę już od jakiegoś czasu 🙂
Super pionki 🙂
Moja córeczka jeszcze malutka na takie zabawy, ale za kilka lat pewnie skorzystamy:)
Zapraszam do nas: Super zdjęcia 🙂
Uśmiech Maluszka i zapominamy o złych rzeczach.
Zapraszam do nas:
http://zuzienkaimamak.blogspot.com/
Ciekawa gra, która rzeczywiście wymaga kombinowania 😉 Podoba mi się i widać, że jest solidnie zrobiona 🙂
Dokładnie, ja cenię bardzo solidność wykonania!
Super gra, zaraz otwieramy swoją, bo jeszcze leży w kartonie.
Znowu coś pędzącego? Chcemy to mieć! Do kolekcji z pędzącymi żółwiami i pędzącymi jeżami!
O tak 🙂
No i mamy. No i gramy 🙂
http://bajdocja.blogspot.com/2016/07/znowu-cos-pedzi-to-pedzace-slimaki.html
Dzięki za rekomendację 🙂