Odnośnie postu Martyny G., poszłam po pajacyk do Pepco a wyszłam bez niego, za to z modeliną, puzzlami i piórkami… Modelina – pamiętam od dziecka jak w programie „Jedyneczka” pani tworzyła z niej cuda. Wyobraźcie sobie, że dopiero teraz miałam z nią styczność po raz pierwszy. Wrażenia?
Zaskoczyło mnie, że się tak kruszy. Dopiero po ugnieceniu przyjmuje konsystencję plasteliny. Po drugie strasznie się brudzi – dokładniej mówiąc, praktycznie po każdym kolorze, przed wzięciem następnego trzeba byłoby umyć ręce, bo zaraz widać ślady poprzedniego. Może spadłam z księżyca, ale mnie to zdziwiło.
Niemniej jednak stworzyłyśmy kilka rzeczy, bo bawiłyśmy się obie 🙂 Pracowałyśmy nad tym dwa dni, ale można to zrobić w jeden.
Na początek potrzebna była tylko modelina (jeśli się nie mylę, kosztowała 6,99)
Wyciągam pudełko, a Hanula patrzy i cieszy się: Mamo, wow, to jest rzekotka! (zaskakuje mnie każdego dnia, jak wiecie to zasługa bajki „Dalej Diego, dalej”), modelina chwilowo zatem zeszła na drugi plan.
Co robiła Hania?
Motylka. Najpierw uformowała korpus, później rozgniotła kuleczki na skrzydełka. Dodała kilka kropek i czułki. Ot, cała filozofia. Doczytajcie do końca, a dowiecie się jakie jest jego przeznaczenie.
Co robiła mama?
Najpierw uformowałam małe kuleczki, z których powstały kwiatki.
Później, z racji, że zbliża się Wielkanoc zrobiłam zajączka.
A żeby mu smutno nie było to jeszcze powstała główka kurczaczka.
Później zepsułam kilka oczek z łańcuszkowego paska. Każde z nich zamontowałam w moich wytworach (powinny być dość grube, żeby można było je wsunąć). Na końcu wszystko trafiło na 15 min. do piekarnika (120st.). Gdyby ktoś nie wiedział – ma to na celu utwardzenie modeliny.
I na tym skończył się dzień 1.
Co dalej?
Tym razem wykorzystałyśmy:
– przygotowane ozdoby,
– sznurek (znów ten z Castoramy 🙂
– nożyczki,
– cienkie gumki: czerwoną i niebieską,
– magnes,
– super glue
– rzemyk z zapięciem
– agrafkę.
Na motylka Hani kapnęłam Super Glue, ona przyłożyła ostrożnie magnes. Ale i tak to ja się pokleiłam (jestem w tym chyba mistrzynią). Z racji, iż lodówka jest zabudowana jedynym miejscem gdzie może wisieć jej dzieło jest ostatnia futryna, której nie zdążyliśmy jeszcze wymienić. I teraz ma doborowe towarzystwo aniołków wykonanych zapewne też z modeliny, ale przez prawdziwego profesjonalistę. Przyda się do zawieszania karteczek z różnymi ważnymi komunikatami 🙂
Teraz moje wynalazki:
Jeden z kwiatków Hania nawlekła na rzemyk i powstał wisiorek 🙂
Później ucięłam po trzy równej długości kawałki gumek z obu kolorów. Związałam każdą parę, a następnie wszystkie razem. Za pomocą agrafki przypięłam całość do spodni i zaplotłam warkoczyk…
…na który Hania nawlekła pozostałe ozdoby, niczym „charmsy” :). Pomiędzy nimi zrobiłam supełki żeby się za bardzo nie przemieszczały i tak oto powstała wiosenno-wielkanocna bransoletka 🙂
Podobnie można zrobić ze sznurkiem.
Ozdoby można wymieniać, przekładać, miksować. I mamy biżuterię dla milusińskich 🙂
#bizuteriahandmade #charms #wiosna 🙂
Tymczasem idziemy sadzić rzeżuchę, która ma niesamowitą moc :), ale o tym i o relacji z hodowli poczytacie dopiero za kilka dni, gdy wyrośnie.
fajna zabawa i jaki efekt! 😉
Też sobie przypomniałam tą panią lepiącą różności z modeliny, próbowałam jako dziecko kopiować to co ona robiła tyle że z plasteliny. Lepienie największą radochą dla malucha- plastelina, modelina, ciastolina, super frajda 🙂 bardzo przyjazny blog 🙂
Dziękuję i zapraszam częściej 🙂
Śliczne cudeńka porobiłyście. Kiedyś robiłam z młodszym bratem jakieś zwierzaczki z modeliny ale tak ładnie nam nie wyszły:)
ależ super kreatywnie 🙂 modelina, i plastelina, kurde tesknie za tym haha