Technologia idzie bez wątpienia mocno do przodu. Wiele wynalazków ułatwiających życie uczy nas totalnego lenistwa. Osobiście od zawsze kochałam książki, czytałam wszystkie lektury (ok, może trzy zastąpiłam brykiem, bo nie można ich było dostać na czas w bibliotece), a ponad wszystko uwielbiam historie prawdziwe przelane na papier. Są i tacy, którzy zawsze idą na skróty i wolą ekranizacje. Obecnie można też zastąpić czytanie słuchaniem audiobooków. Czy to dobrze? Wszystko ma swoje plusy i minusy. Tyle tytułem wstępu. Nie chcę rozważać „za” i „przeciw” bo blog ma się kręcić wokół dzieci.
Chciałabym Was zapytać jaka jest Wasza opinia na temat interaktywnych książeczek? Jest ich coraz więcej. Różny jest ich sposób wykonania. Jak wpływają na rozwój dziecka? M.in.:
– wzbogacają słownictwo,
– rozwijają pamięć,
– ćwiczą spostrzegawczość,
– pomagają przyswoić litery, cyfry, nazwy kształtów, słowa z języka obcego,
– uczą piosenek itd.
My posiadamy trzy takie egzemplarze (wszystkie są podarunkami). Powiem szczerze, że w tej wersji bardzo przypadły mi do gustu. Dlaczego? O tym za chwilę. Na początek trochę opisu.
– wzbogacają słownictwo,
– rozwijają pamięć,
– ćwiczą spostrzegawczość,
– pomagają przyswoić litery, cyfry, nazwy kształtów, słowa z języka obcego,
– uczą piosenek itd.
My posiadamy trzy takie egzemplarze (wszystkie są podarunkami). Powiem szczerze, że w tej wersji bardzo przypadły mi do gustu. Dlaczego? O tym za chwilę. Na początek trochę opisu.
1. Pierwsza to „Książeczka rymowanka” Fisher-Price.
Jest wykonana z tworzywa, dość wytrzymałego. Uśmiechnięta gąsienica z migoczącym noskiem wyśpiewuje lub odczytuje treść, sygnalizując równocześnie lampką umieszczoną na paluszku czy to tekst z prawej czy z lewej strony. Jest kolorowa i z pewnością przyciąga wzrok. Równocześnie uczy dziecko cyfr (od 1 do 3), literek (ABC), kolorów oraz wzbogaca słownictwo. Na korpusie gąsienicy są dodatkowe przyciski, którymi można się pobawić. Dodatkowy plus to regulacja głośności.
2. Zwierzaki przyjaciele szczeniaczka, Puppy’s Animal Friends
To również książeczka interaktywna. Za każdym razem, gdy dziecko przewróci stronę, poznaje treść lub nazwy zwierzątek znajdujących się na ilustracji w dwóch językach – polskim i angielskim. Robaczek znajdujący się u góry, którego można przesuwać jest dodatkową atrakcją dla malucha podobnie jak pokrętło z boku. Te dodatkowe gadżety „wprawione w ruch” także przemawiają, śpiewają, wydają różne odgłosy, potrafią rozśmieszyć. Maluchy uczą się też nazw kolorów, przeciwieństw i liczenia.
W zasadzie to książeczki-zabawki. Obie przeznaczone są dla dzieci już od 6 miesiąca życia. Są trwałe i nie zawierają elementów, które zagrażałyby bezpieczeństwu naszego dziecka. Ich atutem jest to, że potrafią tak bardzo zainteresować maluszka, iż sami możemy w tym czasie zająć się czymś innym 🙂 Uczą bawiąc i bawią ucząc.
Wojtek lubi je bardzo, nawet tańczy przy nich (ale jemu w tym względzie wiele do szczęścia nie potrzeba, wystarczy kilka dźwięków i już jest w pełnej gotowości 🙂
3. Czerwony nos Rudolfa.
Książka dla dzieci powyżej drugiego roku życia.
Wykonana jest z grubej tektury, a z prawej strony ma głośnik i 6 przycisków. Każdy z guziczków ma identyczną ilustrację jak strona, której treść usłyszymy po jego naciśnięciu. Tak więc można zapoznać się z nią na trzy sposoby:
– dusząc tylko i wyłącznie na guziczki, bez przewracania kartek (oczywiście, żeby wszystko miało sens trzeba wybierać je po kolei);
– przewracając strony i odszukując odpowiedniego okienka z narracją (dodatkowo ćwiczymy spostrzegawczość);
– po prostu odczytując treść.
Starsze dzieci mogą równocześnie śledzić tekst wzrokiem, co sprzyja nauce czytania.
Czy posiadacie w swoich kolekcjach podobne egzemplarze? Może macie ulubione, warte polecenia?
Tak szczerze to nie mamy jeszcze ksiazeczki interaktywnej. Ksiazek znajdziesz u nas cala mase ale o takich jakos nie myslalam. Chyba czas zakupic tak dla sprawdzenia i wyrobienia sobie zdania 🙂
Miałam te same książeczki ale również w wersjach niemieckiej i angielskiej 🙂 Córka je uwielbiała , moment załapała słówka i teraz jej się przydają:)
Zabawki te były u nas hitem nr jeden:) Potem jak córka opanowała sztukę samodzielnego czytania to już leżały na półce a w ruch poszły inne 🙂 ale pewna babcia kupiła wszystkie swojej wnuczce:) i niedługo te kolekcje książeczek i przeróżnych bajeczek również będe sprzedawać 😉
Fajne te książki, jeszcze nie posiadamy żadnej w swojej biblioteczce ale wszystko przed nami.
Naslonecznej.blogspot.com