Ten post piszę głównie jako mama, nie nauczycielka. Chciałabym poznać Waszą opinię na temat obdarowywania nauczycieli z okazji zakończenia roku szkolnego.
Sama zostałam wychowana w taki sposób, by okazywać wdzięczność za pracę, którą włożył nauczyciel w edukowanie dziecka. Mama co roku kupowała nam kwiaty, które wręczałyśmy nauczycielom – głównie wychowawcom. Tego samego uczę Hanię. Dziś odbyło się jej pierwsze zakończenie roku przedszkolnego. Wręczyła zatem Paniom przedszkolankom kwiaty – symboliczny wyraz podziękowań. Wiedziała dlaczego je daje, (zawstydzona wydusiła z siebie „dziękuję za opiekę”).
Jako rodzic myślę, że ten skromny gest jest mile postrzegany. Ostatnio kilkukrotnie usłyszałam powiedzenie, które traktuje się jak przekleństwo: „Obyś cudze dzieci uczył”. Sama doskonale rozumiem znaczenie tych słów. Naprawdę wiele pracy i zaangażowania trzeba włożyć by nauczyć czegoś tak dużą grupę dzieci. Mając w domu jedną pociechę czy dwie, czasami opadamy z sił i brak nam cierpliwości. W placówkach, wychowawcy mają pod opieką 25 brzdąców i to dopiero wyzwanie. Trzeba przygotować atrakcyjne zajęcia, które zainteresują maluchy i sprawią, że w ich głowie pozostanie jakaś wiedza. Należy starać się traktować wszystkich równo i być konsekwentnym. Czasami jest taki hałas, że głowa pęka. W grupach są różne dzieci, do każdego w zasadzie trzeba podejść indywidualnie, bo mają różne potrzeby, różne stopnie wrażliwości itd. Nie jest to łatwa praca. Nauczyciel to nie „święta krowa”, jak niektórzy do tej pory uważają, dlatego twierdzę, że trzeba szanować jego pracę.
Przedszkola wychodzą naprzeciw rodzicom, by mieli gdzie pozostawić swoje pociechy w godzinach własnej pracy, bez potrzeby wynajmowania opiekunki. Wiadomo, że mając pod opieką 25 przedszkolaków, nikt nie jest w stanie poświęcić każdemu idealnie tyle samo uwagi. Ale np. pod względem finansowym przedszkole jest bardziej korzystne (pomijam placówki całodobowe, z pełnym monitoringiem itd.)
Jak już wspomniałam, zakończenie roku przedszkolnego to doskonała okazja na wyrażenie małym gestem podziękowań. Jako nauczyciel muszę powiedzieć, że nie ważne czy to jest jeden kwiat czy cały bukiet, czekolada czy bomboniera. Nigdy nie patrzę na to ile kto wydał, nie dzielę na upominki lepsze i gorsze, bo to bezsensu. Czasem bardziej wzrusza rysunek wykonany przez dziecko niż największy bukiet kwiatów.
Ostatnio miałam okazję uczestniczyć w dyskusji nt. prezentu dla Pani, nauczycielki 1 klasy. I cóż… Gdyby odchodziła ze szkoły, gdyby to było pożegnanie już np. w 3 klasie, może by mnie nie zdziwiło to, że rodzice chcą jej ofiarować coś „lepszego” bo była taaaka wspaniała. Ale karnety SPA, zestawy złotej biżuterii itd. na 'zwykłe’ zakończenie roku to według mnie już przesada. Czasami takie upominki wprawiają obdarowywanego w zakłopotanie i są krępujące. Mnie by wprawiły na pewno. Za „moich czasów”, owszem na pożegnanie podstawówki, gimnazjum czy liceum robiliśmy prezenty nauczycielom, ale nie za kilkaset złotych. Świat idzie chyba nie w tym kierunku.
A oto kwiatki od dzieci, które pięknie dekorują mi teraz dom 🙂 Nawet nie wiem, w większości od kogo które dostałam przez dzisiejsze emocje… |
A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Wiem, że zaglądają tu też nauczycielki. Powiedzcie szczerze jaki związek z nauczaniem ma prezent w postaci serii zabiegów w salonie SPA? Wiem, że jesteśmy zmęczone i potrzebujemy relaksu, może zostanę zlinczowana za moje staromodne podejście, ale wolałabym dostać upominek, który będzie mi przypominał o uczniach, którzy mi go podarowali.
Oj temat rzeka… Nie pochwalam drogich prezentów, moj syn kończył gimnazjum w tym roku miał wychowawczynie anioła, rodzice chcieli sie składać na jakiś prezent typu biżuteria, kiedy dzieci sie o tym dowiedziały zaprotestowaly i same się zorganizowały zrobily piekny album z podsumowaniem 3 lat nauki i wychowawczyni była naprawde wzruszona…
I to na pewno była dla niej bardziej wartościowa niespodzianka niż biżuteria.
Moja córka jeszcze mała, ale też ostatnio zastanawiałam się nad tym tematem. Myślę, że drobny upominek – kwiaty lub czekoladki są ok. Od całej klasy książka lub np. album ze zdjęciami też. Większe prezenty – moim zdaniem to gruba przesada.
kolodynska.pl
Czyli mamy podobne zdanie 🙂
Pamiętam jak na zakończenie gimnazjum nasza wychowawczyni zażyczyła sobie konkretny (nie tani) komplet biżuterii. Wszystkim zrobiło się głupio, a prezent dostała taki jaki chciała. Jednak w moich oczach straciła bardzo wiele. Ja jestem za jeżeli jest to prezencik skromny, niewymuszony i prosto z serca.
Zażyczyła sobie? To trzeba mieć tupet…
Mnie spodobał się pomysł zegara ściennego ze zdjęciem, o którym mówiła jedna z mam z naszego p-la, ale ryzykowny, bo sama nie chciałabym raczej nikomu dekorować mieszkania 🙂
Tak zażyczyła sobie… Do dnia dzisiejszego jak ją widzę to przypomina mi się ta scena.
Też mi się wydaje, że zegar to bardzo ryzykowne bo nie wiadomo czy się trafi dopasować z kolorystyką i wystrojem domu.
Odpowiem Ci jako nauczyciel … Nie pochwalam wyniosłych, wydumanych prezentów. Weekend w spa opłacony przez rodziców to przesada ogromna, nie przyjęłabym nigdy. Moje dzieciaki wiedzą doskonale, że wolę jeden bukiecik lub dobra książkę niż wydane setki złotych. W mojej naturze jest wychowywać i uczyć, dawać wzór .. i stosuję się do tego. Po stokroć wolę widzieć dobre oceny w dzienniku niż otrzymywać prezenty na koniec roku 🙂 Akurat dzisiaj wypuściłam kolejną klasę w świat (III gimnazjum). Na pożegnanie poszliśmy wspólnie do kawiarni i to był nasz wzajemny prezent. I takie coś to ja lubię 🙂
Też bym lubiła 🙂 A czego uczysz?
Szukam pracy jako nauczyciel właśnie i gdybym dostała karnet spa to bym to potraktowała jako łapówkę. W życiu nie chciałabym dostać tak zobowiązanego prezentu. Drobny gest-ok, to bardzo miłe, ale złoto, spa, pióra wysadzane diamentami… Oj to już przegięcie…
O! Ty jesteś nauczycielką? Nie wiedziałam! 🙂
Bardzo chciałabym być :), jeszcze nie dostałam pracy ale szukam 🙂
A widzisz, mieszkalabyś bliżej… My niedawno szukaliśmy nauczycielki 🙂