Jak już wspomniałam formuła bloga troszkę się zmieni. Hania została przedszkolakiem. Nie będę opisywała jej każdego dnia, bo nie jest ona pierwszym dzieckiem na świecie, które poszło do przedszkola, aczkolwiek pewnie skuszę się na opisaniu niektórych zabawnych czy ważnych według mnie sytuacji.
Na początek zacznę od pracy jaką dziś wykonała.
Oto kurczaczek na łące. Połączenie origami z kół z techniką wydzierania.
Darcie papieru – wbrew pozorom błaha czynność, która jest świetnym ćwiczeniem motorycznym, zwłaszcza dla paluszkó, uwrażliwia też opuszki.
Jak widać kurczak ma głowę i ciałko z całych kół, skrzydło tworzy koło złożone na pół, a ogonek i grzebień są odpowiednio docięte z papieru kolorowego. Oczy i dziób są narysowane kredką. Trawa to podarte kawałeczki papieru.
Teraz króciutko o tym jak było dziś. Hania ma tą trudność, że wkroczyła do grupy dość zintegrowanej ze sobą. Dzieci dobrze się znają, a poza tym zasady panujące w przedszkolu są dla wszystkich jasne. Po przekroczeniu progu od razu odwiesiła swoje rzeczy, zmieniła obuwie, ale troszkę dłużej się przytulała. Trwały akurat indywidualne zabawy, więc nieśmiało powiedziała mi na ucho, że dla niej już nie ma zabawek. Wskazałam zatem półkę z jej ulubioną zabawką: puzzlami. Wybrała te które wpadły jej w oko i maszeruje z nimi przez całą salę. Wszystkie dzieci bawią się na dywanie, miejsca pełno, a ona idzie… do stolika 🙂 Mimowolnie uśmiechnęłam się widząc to, jej nauczycielka też. (W ramach wyjaśnienia układ budynku jest taki, że nie trzeba wchodzić na salę, żeby wszystko widzieć z szatni). Pomachałam jej i pojechałam do domu.
Zawsze, gdy jakiś rodzic otwiera drzwi przedszkola patrzą na niego wszystkie pary oczu. Wchodzę ją odebrać, później niż wczoraj, wszyscy na mnie patrzą, wszyscy -tylko nie ona. Cała jej uwaga skupiona na ogromnych puzzlach z Kubusiem. Zawołałam ją i co słyszę? „Kurczak. Mój kurczak.” Od razu odnalazła swoją pracę i dodała „Mogę się jeszcze pobawić?” Ok. Dałam jej chwilę, proszę żeby posprzatała po sobie, a ona ekspresowo się ubiera. Tłumaczę, że tak nie można, ale nim zdążyłam cofnąć mojego uparciucha wszystko było już schowane przez panią i inne dzieci. Powiedziałam, że to ostatni raz, gdy ktoś po niej sprząta. Zasady obowiązują wszystkich na równi, bez wyjątków. Zauważyłam też, po śladach na jej sukience, że na pewno malowała farbkami. „Tak!” (Radość w oczach, bo to uwielbia). „Palcami. Ale nie byłam ostrożna.” 🙂 Moja aparatka 😛
W przedszkolu samodzielna, a w domu? Absolutnie zapomina o tej samodzielności. I na wstępie płacz, że mam ją rozebrać. Nie, nie. Nie ze mną te numery. Jestem konsekwentna, w końcu to ja mam wychowywać ją, a nie ona mnie. 20minut szlochu. Wreszcie dotarło do niej, że na nic się to zda i się rozebrała. (Oczywiście nie obyło się bez rozmowy wychowawczej :).
To akurat jedna z dziedzin na którą zwracam szczególną uwagę. Wiem jakie to dokuczliwe, kiedy zimą trzeba pomagać ubierać się 20 przedszkolakom, dlatego im szybciej się usamodzielni w tej kategorii tym później, w takich sytuacjach, mniej czasu będą się „grzać” dzieci już ubrane. Pomóc Hani mogę – zapiąć kurtkę czy zawiązać sznurówki (chociaż i to ćwiczymy: link). Ale jeśli życzyłabym sobie, aby moi podopieczni ubierali się sami to tym bardziej muszę wymagać tego od swojej pociechy.
Najczęściej jest tak, że przedszkolak siada na ławeczce a rodzic automatycznie przebiera czy ubiera go. Często robi to naprawdę nieświadomie, bo tak jest szybciej. Ale jeśli wziąć pod uwagę, że nauczyciel ma w grupie ponad 20 osób -wyobrażacie sobie ubieranie wszystkich po kolei, ZWŁASZCZA ZIMĄ? Często taki opiekun ma wrażenie, że nie potrzebuje kurtki dla siebie, ale za to prysznic byłby wskazany 😛
A jak w Waszym przypadku? Też wyręczacie dzieci?
Racja. Rodzice często wiele obowiązków nieświadomie wykonują za dzieci "bo tak szybciej", zapominając o byciu konsekwentnym. Fajnie, że zwracasz na to uwagę 🙂 /Agata