Kuchnia jest miejscem wyjątkowym, w którym czai się pełno niebezpieczeństw – więcej, niż gdziekolwiek indziej w domu. Wszak na każdym kroku można sobie zrobić krzywdę, więc najlepiej najmłodszym domownikom absolutnie zakazać do niej wstępu. Najlepiej ją zabarykadować i nie pozwalać się do niej zbliżać, a przy wejściu powinno się powiesić kartkę: „Kuchnia to miejsce tylko dla dorosłych” – nieważne czy maluch umie ją przeczytać czy nie. Czy Wy także jesteście takiego zdania? Ograniczacie swoje dzieci czy zachęcacie je do wspólnego działania?
Kuchnia to miejsce tylko dla dorosłych
Wstęp jest oczywiście ironiczny, napisany z przymrużeniem oka, zresztą pozostałe fragmenty postu też będą miały taki charakter, aczkolwiek w moim otoczeniu znalazłyby się pewnie osoby, które uznałyby go za prawdziwy, zgodny z ich wizją postrzegania świata. Kto śledzi mój blog, wie, że moje pociechy spędzają ze mną w kuchni dużo czasu i podejmują wiele działań, rozbudzając przy tym zainteresowania kulinarne, ćwicząc małą motorykę, rozwijając kreatywność i różnorakie umiejętności potrzebne w życiu codziennym. Wychodzę z założenia, że jeśli coś się będzie miało stać, to i tak się stanie, bez względu na to czy to jest kuchnia, pokój dziecięcy, łazienka czy podwórko! Oczywiście są zasady bezpieczeństwa, których przestrzegam, ale pozwalam im na pewną swobodę obserwując ich czujnym okiem.