Tak, wiem mój blog z założenia nie ma nic wspólnego z kosmetykami. Tym razem jednak zrobię wyjątek, chociaż specjalistką w dziedzinie recenzji kosmetyków absolutnie nie jestem. Opiszę Wam krótko zestaw, który otrzymałam podczas spotkania Mam Blogerek Fanaberie (wszystkie prezenty możecie obejrzeć tutaj). Powiem szczerze, kosmetyków używam bardzo mało, na co dzień nie stosuję nawet kremu do twarzy – zdaję sobie sprawę, że to podobno błąd. Nie zwracałam też nigdy dotąd uwagi na skład różnych mazideł z którymi mam do czynienia. Dopiero odkąd zaczęłam prowadzić blog i podczytywać koleżanki dowiedziałam się jakie to ważne. Skusiłam się więc by wypróbować na sobie naturalne produkty firmy BioLine.
W skład mojego zestawu wchodziły trzy pełnowartościowe kosmetyki oraz próbka i bransoletka.
1. Krem nawilżająco-ożywczy na dzień i na noc, bogaty w witaminy A, C, D, E. Skomponowany z naturalnych olejków z granata, słonecznika i nagietka, przeznaczony do każdego rodzaju cery, w szczególności suchej, wrażliwej, skłonnej do podrażnień i zaczerwienień. Według producenta zawarte w nim antyoksydanty spowalniają procesy starzenia się skóry. Zatem jego podstawowe funkcje to: nawilżanie, odżywianie, ochrona i regeneracja,
Od razu po otrzymaniu zaczęłam stosować go regularnie. Nie mam cery wrażliwej, ani skłonnej do podrażnień, ale powiedziałabym, że jest ona lekko problematyczna. Moje pierwsze wrażenie było jak najbardziej pozytywne. Krem jest lekki, nie jest tłusty i ma gęstą konsystencję. Dobrze się wchłania. Jego zapach jest subtelny i jak najbardziej mi odpowiada. Dozowanie kremu ułatwia pompka.
Po kilku dniach zauważyłam, że moja cera jest inna w dotyku, faktycznie może bardziej nawilżona. Zatem jestem na tak. 🙂 Aczkolwiek jak wspominałam, nie używam kremów do twarzy, więc nie mam punktu odniesienia do innych specyfików.
2. Bio balsam do ciała – nawilżający, odżywiający i chroniący skórę. Zawiera: alantoinę, regenerującą naskórek, łagodzącą podrażnienia i zaczerwienienia; olejki ze słodkich migdałów i rokitnika, dostarczające skórze witamin A i E oraz kwasy omega 6 i 9; ekstrakt z liści rozmarynu i proteiny łubinu o właściwościach antyoksydacyjnych, wspomagające stymulację kolagenu, wygładzające i ujędrniające.
Balsamy dla odmiany uwielbiam, zwłaszcza migdałowe, więc już na starcie byłam usatysfakcjonowana :). Wyczuwalne są też nuty rozmarynu, które akurat mi nie przeszkadzają. Konsystencja balsamu jest również fajna, kolor żółtawy. Szybko się wchłania i nie pozostawia skóry tłustej.
3. BIO Hydrolat lawendowy – odświeżający i uspokajający skórę w przypadkach podrażnień, oparzeń słonecznych i uszkodzeń po goleniu i depilacji; łagodzący i oczyszczający o działaniu przeciwseptycznym i przeciwzapalnym, antyoksydacyjnym, regenerującym naskórek; regulujący wydzielanie sebum, przywracający elastyczność; pielęgnujący skórę niemowląt.
I po przeczytaniu opisu wiedziałam: to jest coś idealnego dla mnie! Ładna szklana buteleczka, atomizer ułatwiający aplikację…
… ale niestety jeszcze go nie wypróbowałam, bo nie mogę się przełamać przez zapach, który niestety delikatnie mówiąc nie trafia w mój gust. Jednak kobiety są zdolne do poświęceń, więc zapewne w końcu się zmuszę, bo szkoda żeby się zmarnował, skoro ma takie cudowne właściwości 🙂
Znacie tę firmę? Stosujecie jej produkty? Co Wam najbardziej przypadło do gustu?
Dla mnie też hydrolat też za intensywnie pachnie.
Sporo pozytywnych opinii ostatnio czytałam. BIo to dodatkowy PLUS może się skuszę.
Warto rozważyć 🙂
Wyglądają bardzo elegancko 🙂 a lubię na to zwrócić uwagę 😛
I są BIO – to plus. Musiałabym się zagłębić mocno w ich skład
Ja sama w końcu bym musiała się za to porządnie wziąć i zagłębić się w temacie jak należy 🙂