Czasem okazuje się, że dziecięce marzenia, nawet te najbardziej nierealne, ktoś może spełnić tylko i wyłącznie dzięki dobrej woli. Czasem jesteśmy świadkami rzeczy na co dzień niespotykanych. Czasem przez przypadek możemy się wiele nauczyć… I właśnie te wszystkie elementy odnajdziemy w książce Renaty Piątkowskiej „Dziadek na huśtawce” (Wydawnictwa Bis).
Zapraszam do przeczytania całego postu – nie tylko recenzji, bo skonstruowaliśmy rodzinnie świetną zabawkę, do której zainspirowała mnie ta książka. 🙂
Dziadek na huśtawce
Utwory Renaty Piątkowskiej szybko zyskują uznanie dzieci. Dotąd do moich ulubionych należały były m.in. „Piegowate opowiadania”. Niedawno w moje ręce wpadła też pozycja, którą widzicie na ilustracji powyżej. Tytuł „Dziadek na huśtawce” niewiele ma wspólnego z całą treścią, aczkolwiek zachęca do zapoznania się z nią – czy ktoś z Was widział na żywo huśtającego się dziadka (oczywiście wykluczam tutaj duże huśtawki ogrodowe)?
„Nie każdy ma dziadka. Witek jako jedyny wśród swoich kolegów dziadka nie miał – do chwili, gdy zaprzyjaźnił się z panem Teofilem. Wtedy okazało się, że takiego dziadka jak Witek nie ma nikt!
Pogodna i dowcipna książka o niezwykłej przyjaźni„.
Cała historia zaczyna się niepozornie: dwaj chłopcy bawią się w najlepsze, gdy jeden z nich zauważa pudełko. Od tego niepozornego pudełka zaczyna się cała dalsza historia… Bo przecież jak to możliwe, że kartonik, który miał być przeznaczony jako prezent na Dzień Dziadka znajduje się w pokoju dziecka, które je wykonało? Odpowiedź jest prosta – dlatego, że Witek nie miał komu go wręczyć, tak czasami bywa. Od czego ma się jednak pomysłowych przyjaciół? Marcin (czyli narrator książki) i najlepszy kolega Witka wpada na genialny plan: tłumaczy, że chłopak może znaleźć sobie dziadka „za płotem”, czyli w sąsiedztwie. Bo przecież dziadek potrzebny jest każdemu: żeby chodzić na ryby czy pomóc w nauce jazdy na rowerze.
W ten sposób trafiają z pudełkiem do pana Teofila, wyjątkowego, charakterystycznego dziadka, który kocha kolorowe koszule, nosi słomkowy kapelusz na głowie, a na nosie okulary. Rozmawia z kwiatami, posiada psa Warczysława Łobuzkiewicza, pali fajkę, by komary mogły sobie ogrzać nogi, przygotowuje najlepsze na świecie „melaśniki” i pasjonuje się zegarami i ich naprawami.
Jak nietrudno się domyślić cała dalsza historia kręci się wokół relacji Witka i pana Teofila, który pokazuje jak można spojrzeć na świat z nieco innej, bardziej optymistycznej perspektywy, niejednokrotnie zaskakując obu chłopców. Reszty zdradzać Wam nie będę, przekonajcie się sami 🙂
Zabawa w nawiązaniu do treści książki
Jak zawsze w nawiązaniu do treści proponuje Hani jakąś zabawę. W pierwszej chwili pomyślałam, że skoro pan Teofil był zegarmistrzem i skrupulatnie tłumaczył chłopcom zasady odczytywania godzin: „Ta duża wskazówka pokazuje upływające minuty. Jest pracowita i raz po raz okrąża całą tarczę. W tym samym czasie ta mała, grubiutka, przesuwa się tylko troszeczkę, od cyferki do cyferki, i wtedy mija godzina” – zrobimy zegar. Ale stwierdziłam też, że zegarów jest dookoła całe mnóstwo i wymyślę coś innego. W końcu muszę wykazywać się kreatywnością 🙂 postanowiłam zaprojektować huśtawkę do samodzielnego złożenia. O moim zamiarze poinformowałam pana męża:
– Potrzebuję kilka klapek. Masz?
Od czego są przydasie? Tym razem takim przydasiem okazała się część od rozebranej półeczki na buty. Zrobiłam projekt wraz z instrukcją złożenia (prawie tak dobrą jak ze szwedzkiego sklepu z meblami, tylko bardzo amatorską, bo z grafiką mam niewiele wspólnego)…:-)
… a pan mąż podocinał i powiercił wszystko tak jak trzeba.
Instrukcja wykonania huśtawki w wersji mini
Potrzebujemy:
– 4 długie listewki z dużymi otworami u góry i małymi w okolicach środka;
– okrągły patyczek dopasowany do większych otworów klapek,
– 4 wykałaczki lub zapałki (maleńkie otwory w listwach muszą być do nich dopasowane),
– 5 krótkich listewek w tym 4 z małymi otworami po obu stronach,
– dwie cieniutkie klapki, jedna długości krótkich listewek, druga nieco mniejsza (ale szersza niż trzy listewki razem),
– sznurek,
– 2 haczyki,
– nożyczki,
– klej na ciepło,
– instrukcję.
I kto spojrzy na instrukcję już wie, że dałam ciała z wielkością 'deseczek’ – trudno.
Zanim przejdę do tutorialu jak zrobić huśtawkę, powiem po co to robię? Otóż, dzięki tego typu zabawom, dziecko:
– uczy się odczytywania instrukcji, rozumienia symboli;
– ćwiczy spostrzeganie wzrokowe;
– ćwiczy spostrzeganie wzrokowe;
– doskonali małą motorykę i precyzję ruchów,
– uczy się logicznego myślenia,
– może poczuć się niczym konstruktor,
– samo tworzy zabawkę,
– przelicza, porównuje,
– odczuwa zadowolenie z widocznych efektów swoich działań, które są trwałe.
– uczy się robić supły.
Całą zabawę zaczynamy od sprawdzenia, czy mamy wszystkie niezbędne elementy.
Dalej postępujemy według ilustracji na instrukcji. Przekładamy okrągły patyk przez otwory w klapkach.
Rozsuwamy listewki na dwa przeciwległe końce patyka.
Krótkie listewki mocujemy w poprzek do dłuższych za pomocą zapałek (otwory muszą być dosyć ciasne).
W ten sposób powstał nam główny szkielet.
Przechodzimy zatem do zrobienia siedziska. Małe listewki układamy jedna przy drugiej (listwa bez otworów w środku). Małą klapkę smarujemy klejem i montujemy ją na środku klapek.
Huśtawka musi mieć oparcie, zatem większą klapkę montujemy podobnie w odpowiednim miejscu.
Przygotowujemy dwa sznurki równej długości.
Przekładamy je odpowiednio przez dziurki.
Końcówki związujemy (dorosły poradzi sobie bez problemu, tutaj mój palec posłużył za 'ogranicznik’ do zrobienia supełka).
Haczyki zakładamy w odpowiednim miejscu i zawieszamy na nich huśtawkę.
Żeby huśtawka trzymała się prosto, sznurek przekładamy za oparcie i przyklejamy go.
TADAM. GOTOWE! Na koniec można skleić górną część długich klapek.
Huśtawka sprawdzona, przetestowana. Hania zadowolona – i to jest najważniejsze!
Spełnia swoje funkcje, buja się i utrzymuje ciężar zabawek 🙂
Sama jestem z siebie też dumna, udało mi się wymyślić coś fajnego. Praca jak najbardziej zespołowa. Mama zaprojektowała, tata przygotował, dziecko złożyło!
Jeśli też chcecie popłynąć z taką zabawą prześlę moją instrukcję – zawsze chętnie się dzielę 🙂
Łał jaką Ty masz zdolną córkę! A czytając recenzję przypomniałam sobie o moim dziadku. Dzięki <3
A co tam, od czasu do czasu mogę sobie powlewać: my obie jesteśmy zdolne
Szczerze mówiąc zobaczyłam wpis i pierwsze zdjęcie i pomyślałam, że to jakaś książka z gadżetem w postaci huśtawki do zmontowania…. ale nie… no Ty to potrafisz człowieka zaskoczyć. Jesteś niemożliwa, a instrukcja wygląda mega dobrze! Jesteś genialna!! Podziwiam!
Magda, ja sama siebie potrafię zaskakiwać 😛 Dziękuję 🙂
Cos TY. Nie moge uwierzyc, ze sama zrobilas ta instrukcje i grafike. Wyglada profesjonalnie!
Naprawdę? Wszystko robiłam w Wordzie 🙂
Piękna zabawka! I świetna, rodzinna praca. Muszę pokazać moim chłopakom.
Bez wątpienia rodzinna.
Wow, wygląda mega profesjonalnie!
Też jestem zadowolona z siebie i z mojej Gwiazdki 🙂
WOW!!! kochana, sama zaprojektowałaś tę huśtawkę?? Masakra! Zdolna bestia z Ciebie 🙂
Książkę musze zdobyć, bi już gdzies ją widziałam 🙂
Czasami mi się zdarza zabłysnąć 🙂 Lubię zaskakiwać – samą siebie też 🙂
No i brawo Ty 🙂
Ale świetne, a mała zdolniacha 🙂
Zaprawiona w bojach. "Męczę" ją ponad 1,5 roku 🙂
Huśtawka ekstra! zresztą dziadek na niej też 😉 😀
Niestety taki musiał być, bo innego w zbiorach nie wyszukałyśmy!
Baaaaardzo fajna zabawa:) Lubie takie wyzwania, więc spróbuję 🙂 Świetna!!!
Powodzenia! 🙂
Ale super! Dzięki za inspirację na przyszłość!!!!
Nie ma za co, mam nadzieję, że mój blog będzie inspiracją jeszcze niejednokrotnie. 🙂
Brawo dla młodej, że poradziła sobie z takim trudnym zadaniem!
Praktyka czyni mistrza 🙂
Fajna zabawka dla starszych dzieci 🙂
🙂