Czy warto dzieciom czytać książki? Dla mnie odpowiedź jest oczywista. Wpływają one pozytywnie na wiele sfer rozwojowych. W pokoju moich pociech literatury jest sporo, recenzje niektórych pozycji możecie znaleźć tutaj. Jest tego niewiele, ale jeśli szukacie propozycji godnych polecenia koniecznie zajrzyjcie na blog ekspertki w tej dziedzinie Kiedy mama nie śpi. U Kasi znajdziecie książki zarówno dla maluszków, jak i nieco starszych dzieci, a także i dla dorosłych. Wracając jednak do tematu…
Podczas pobytu w górach w jednym z pokoi zsunęliśmy trzy pojedyncze łóżka. Gdy Hania to zobaczyła powiedziała: „To wygląda jak w bajce o trzech misiach”. Chcąc by kontynuowała wątek oparty na swoim spostrzeżeniu zapytałam o czym jest ta opowieść.
H: Jak to o czym, o Hani, która była w domu trzech misiów.
Ja: O Hani? I nie bała się?
H: Tak o Złotowłosej Hani. I nie bała się bo misie były miłe i przyjazne.
Ja: A co ona tam robiła?
I tu historia rozpoczęła się na dobre, upiększona o różne wątki jak np. imię bohaterki, ze wszystkimi potrzebnymi „dodatkami”, o których przeczytacie dalej itp. I powiem szczerze byłam zaskoczona, tym bardziej, że tę bajkę czytałam jej raz i to dość dawno.
Dlaczego dzieci powinny opowiadać o czymkolwiek?
Przede wszystkim nabywają w ten sposób umiejętność konstruowania wypowiedzi. Dzielą się własnymi doświadczeniami, uczą się nawiązywać dialog, ćwiczą pamięć. Opowiadać można o wszystkim: o własnych przeżyciach, odczuciach. A jakie jest w tej kwestii zadanie rodzica? Słuchać z uwagą, pytać, próbować wczuć się w punkt widzenia dziecka, zachęcać i motywować.
„Córeczko, opowiedz (przeczytaj) mi bajeczkę…”
Sama prośba „Córeczko przeczytaj mi bajeczkę” u nas wystarczy, aby zaczęła się prawdziwa lawina opowieści (pod warunkiem, że Hania ma dobry dzień).
Usiądź ze swoim dzieckiem. Poproś, aby dla odmiany na dobranoc ono opowiedziało (lub „przeczytało”) bajkę Tobie. Wszystko zależy od stopnia trudności opowieści. Są lektury proste, jak np. „Turlututu” czy „Mała biała rybka„, których treść maluch zna na pamięć po trzykrotnym przeczytaniu – często bawimy się w taki sposób, że Hania bierze książkę do ręki i „czyta”, oczywiście z ogromnym zaangażowaniem. Dodatkowo ilustracje ułatwiają jej przeprawę przez tekst.
Są sytuacje, gdy próbuje opowiadać i sama sprawdza czy jej słucham: „Powiedz mi co teraz”, „podpowiedz mi co było dalej?”. W końcu nasze pociechy uczą się na podstawie obserwacji…
Pozwólmy dzieciom choć udawać, że potrafią czytać |
Ostatnio tak ją natchnęło, że siedziała na schodach i prosiła tatę, aby wybrał bajkę, którą ma mu opowiedzieć. Skończyła jedną: „Tato! A teraz wybierz inną”, skończyła drugą: „Jaką bajkę teraz wybierasz?”. Tata na pół przytomny, bo wiadomo jak na płeć męską działają bajeczki, ale wybierał. A Hania? Nie miałam pojęcia, że aż tak potrafi się wczuć w role. Zmieniała głos, robiła groźne miny, wydawała przeróżne dźwięki, „uspokajała” słuchacza, gdy się „przestraszył”, śmiała się i rozwodziła – profesjonalistka :). Obserwując tą sytuację z boku byłam naprawdę z niej dumna. Wyglądała tak rozkosznie, trajkocząc jak katarynka, spoglądając co rusz na tatusia czy na pewno się skupia…
A to co stało się na koniec rozbawiło nas do łez. Otóż Młodszy, który na razie mówi tylko po węgiersku, usiadł przy nich, spojrzał groźnie na tatę łapiąc jego wzrok, chwycił go rączkami za policzki i zaczął opowiadać po swojemu. Wstawał, groził palcem, kiwał głową, śmiał się, machał rączkami, marszczył czoło, podnosił głos, opierał się czołem o brodę swojego słuchacza, głaskał go i absolutnie nie dopuszczał nikogo do słowa – trening mięśni brzucha mieliśmy zagwarantowany.
Podsumowując. Warto bawić się w taki sposób, gdyż sprzyja to:
– ćwiczeniu umiejętności wypowiadania się pełnymi zdaniami,
– rozwijaniu wyobraźni: wczuwaniu się w role, tworzeniu historii na podstawie ilustracji,
– wzbogacaniu zasobu słownictwa,
– rozwojowi empatii i wrażliwości,
– rozumieniu związków przyczynowo-skutkowych,
– układaniu chronologii wydarzeń,
– rozwijaniu umiejętności spostrzegania wzrokowego,
– rozróżnianiu pozytywnych i negatywnych postaw bohaterów,
– ćwiczeniu umiejętność kojarzenia,
– rozwijaniu pamięci,
– zainteresowaniu czytaniem.
A Wasze dzieci próbują Wam „czytać”? Może macie jakieś zabawne historie z tego zakresu?
często własnie tak robie ze najpierw ja czytam Natalce bajeczke a na nastepny dzien omi mi ja opowiada ,i zaskakuje mnie jak dobrze pamieta :),my lubimy bardzo czytac bajeczki .zwlaszcza na dobranoc codziennie jest jakas w ruchu to juz nas taki zwyczaj:) pozdrawiam Monika Flok
Moje dzieci uwielbiają "czytać", szczególnie w łazience, Kruszynce nie przeszkadza nawet to, że nie umie mówić 🙂
Mój syn się tak wkręcił, że opowiadał tacie poruszając tylko ustami i wywracając oczami 🙂
Uwielbiam patrzeć jak starszy Jasiek 3,5roku siada z książką i pokazuje bliźniakom 1,5 roku obrazki, opowiada jakąś historię. Czasami są to niestworzone historie, czasami takie zwyczajne. Ale wiem, że to cementuje ich relację i rozwija ich wyobraźnię
Cudowny obrazek 🙂
Filip często mi czyta 😉 Ja czytałam już płynnie w wieku czterech lat, ale tylko książki z obrazkami 😉 Ciocia nie mogła się nadziwić. Ona serio myślała, że ja czytam a ja po prostu opowiadałam to co widzę i to co udało mi się z danej książeczki zapamiętać.
Ja w wieku 4,5 czytałam gazetę wujowi, ale na serio 🙂 Grunt to dobrze improwizować
U nas czytanie przyniosło choćby taki efekt, że Młody próbuje już czytać sam i jak na czterolatka to nieźle mu idzie.
Czytanie rozwija 🙂
Nie, Oli jeszcze nie próbuje czytać ale opowiadaći coś tłumaczyć tak. 🙂 Śmiesznie wtedy "bulgocze". 🙂
Ja mojego też nie rozumiem jak wysila się i nadaje po węgiersku:)
Książki u mnie są w każdym pokoju 😉 przenoszone przez dzieci z miejsca na miejsce. Starsze czyta i opowiada, a młodsze lubi słuchać krótkich opowiadań. Syn zmienia treść bajek jak chce sprawdzić czy ktoś słucha 😉
I dobrze 🙂
Na razie swojemu maluszkowi będę czytać ja, ale na pewno jak podrośnie to będziemy zamieniać się rolami, aby każdy miał radochę. 🙂
Najwięcej radości jest jak dziecko wczuwa się w rolę narratora, a nie potrafi mówić. 🙂