Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, a w raz z nimi prezentowy szał. I właśnie na prezentach chciałabym się dzisiaj skupić. Nie będę Wam jednak podpowiadać co kupić, ale jak zapakować, bo niektórzy uważają, że to zbyt trudne…
Opcji pakowania jest kilka:
1. Idąc na łatwiznę, możemy sięgnąć po gotowe torebki, za którymi osobiście nie przepadam, bo widać co jest w środku. A przy rozpakowywaniu z papieru jest ten dreszczyk emocji i niecierpliwości, który kończy się… wybuchem radości, albo udawaniem, że prezent jest ekstra. Po reakcji tuż po odpakowaniu widać od razu czy trafiliśmy czy nie. A kukając pod choinkę można przygotować dobrą minę do złej gry, gdy już wcześniej widzimy co jest w paczce.
2. Woreczki celofanowe fajnie prezentują, ale niczego przez nami nie ukryją. Używam ich do pakowania drobnostek o nieregularnych kształtach. Dla przykładu wzięłam kubek. Taka folia ładnie wygląda z kokardką z rafii (wszystkie kokardy w tym poście są robocze – robione na szybko, tylko dla przykładu).
3. Do prezentów dużych gabarytowo, można kupić gotowe kartony. Ten akurat przyszedł do nas z zamówieniem z serwisu aukcyjnego i gdyby nie logo byłby całkiem fajny.
4. Papier prezentowy – to jest to, co lubię najbardziej. Pokażę Wam jak proste jest pakowanie. Dla przykładu wzięłam pierwszy papier, który znalazłam w domu i dwie książki – na potrzeby postu. Przy czym zaznaczam, że zawsze owijam w ten sposób przedmioty zapakowane np. w kartonik lub o równej powierzchni.
Krok I.
Dotnij odpowiednią ilość papieru – tyle, aby owinąć prezent dookoła i by zostało po bokach na zakładki.
Krok II.
Owiń cały prezent i sklej (taśmą lub klejem) w możliwie mało rzucającym się w oczy miejscu (ja to zrobiłam na grzbiecie książek).
Krok III.
Sprawdź czy prezent znajduje się na środku papieru – tzn. czy po obu stronach pozostało tyle samo papieru na zakładki.
Krok IV.
Wersja 1. Czynność wykonujemy obiema rękami równocześnie (ja pokazuję jedną bo w drugiej mam aparat :-P). Zaginamy papier po obu stronach, tworząc zakładkę górną i dolną.
Dolną „chowamy”, a górną naciągamy i przyklejamy. Obracamy prezent i czynność powtarzamy.
Wersja 2. Górną część zginamy ku dołowi, a boki kierujemy do wewnętrznej strony, robiąc zakładkę. Ciągniemy za wierzchołek i przyklejamy.
I mamy zapakowaną paczuszkę. Teraz wypada dodać wstążkę.
Opcja 1.
Standardowa. Rozciągamy wstążkę wzdłuż prezentu, obracamy go do góry nogami i na środku przeplatamy wstążkę, zmieniając jej kierunek. Ponownie obracamy i robimy kokardę (oczywiście tu jest byle jaka).
Opcja 2.
Opcja 3.
Dwukolorowa. Bierzemy dwa kawałki wstążki, nakładamy na siebie (ale tak, aby było widać oba kolory). Powtarzamy powyższe czynności. Na końcu robimy wstążki. Można zrobić dwie lub jedną – tutaj wzięłam najpierw jedną końcówkę zielonego i żółtego razem, a potem pozostałe.
Opcja 4.
Skośna. Wstążkę podkładamy pod prezent pod kątem. Lewą stronę przeciągamy przez wierzch, a następnie przed krawędzią znów pod spodem i ponownie do góry (zdjęcia obrazują to lepiej niż opis). Oba końce wiążemy do kokardy.
A jeśli chcecie się dowiedzieć jak wykonać różnego rodzaju ozdobne kokardki to zapraszam Was m.in. tu i tu.
Jeśli zdążę przed świętami pokażę Wam jeszcze jak robię wizytówki z imionami na prezenty.
A co w tym roku będę pakować? Kto czytał list do Mikołaja Hani ten może się domyślać, że dostanie jedną z rzeczy, o którą prosiła. Jeśli chodzi o młodzieńca – absolutnie nie mamy pomysłu! Naprawdę. Do świąt kilka dni, a my mamy ogromny problem. Śmiałam się do męża, że kupimy „mu” prezent, dzięki któremu my będziemy spokojniejsi. Jaki? Z racji tego, iż wszędzie go pełno, lubi się gonić i zwłaszcza na podwórku uciekać tu i ówdzie, a uwielbia nosić torby i różnego rodzaju plecaki najlepsze byłyby szelki ze smyczą.
Fakt, są dosyć drogie (http://babyandtravel.pl/), ale praktyczne i wyglądają jak plecak. Wielu ludzi stuka się w czoło, gdy widzi dziecko z takim wyposażeniem, a tak naprawdę nikt nie pomyśli, że maluch reaguje spontanicznie, impulsywnie i nieprzewidywalnie. Wystarczy chwila nieuwagi by doszło do nieszczęścia. Przecież nawet idąc za rękę dziecko może się nam niespodziewanie wyrwać. Ten gadżet pozwala „wyhamować” malca w odpowiednim momencie, dlatego sama nigdy się z tego nie śmieję…
Aczkolwiek i tak doszliśmy do wniosku, że prezent ma być dla niego, ku jego uciesze, a nie dla naszej wygody, chociaż i tak by miał frajdę, że może coś nosić na plecach. Nie pozostaje nam nic innego jak szukać dalej 🙁 Może Wy mi powiecie co oprócz aut można kupić niespełna dwulatkowi?