Jak już wcześniej wspominałam w sobotę świętowaliśmy roczek naszej najmłodszej pociechy. Post trochę z poślizgiem, bo niestety na roczku dostałam gorączkę i dreszcze – skończyło się na zapaleniu tchawicy, antybiotyku i 4 dniach w łóżku. Dziś musiałam wstać, żeby
udać się do lekarza z pozostałymi lokatorami. Córka – zmiany na oskrzelach, mąż ledwie żywy, tylko Mały jakoś się trzyma aczkolwiek dostał leki przeciwwirusowe. Rewelacja, domowy szpital.
Wracając do tematu. Roczek jak roczek – wyprawiony dla najbliższej rodziny (ponad 20 osób…). Impreza się udała, wszyscy stawili się w komplecie. Z tej okazji postanowiłam z Hanulą upiec w podziękowaniu za przybycie i prezenty pierniczki – typowo „roczkowe”. Postawiłam na minimalizm, aby było jak najbardziej dziecięco, chociaż niesamowite dzieła wychodzą spod rąk kobiety prowadzącej ten blog. Dla nas jednak to była zabawa i przyjemność, przygotować je samodzielnie.
Przepis z którego wyszło ok. 25 pierników (dużych):
800 g mąki pszennej
4 duże
jajka
jajka
250 g cukru pudru
200 g masła, roztopionego i lekko
przestudzonego
przestudzonego
200 g łagodnego miodu np. akacjowego
2 łyżki przyprawy do
piernika
piernika
2 łyżki kakao
2 łyżeczki sody oczyszczonej
Wszystkie składniki wsypać do naczynia, wymieszać i wyrobić. Piec w temperaturze 180ºC przez około 8 – 10
minut. Studzić na kratce. Dowolnie udekorować.
minut. Studzić na kratce. Dowolnie udekorować.
Upieczone, wystudzone i udekorowane pierniczki spakowałam w folię celofanową, zawinęłam kokardką, do której przymocowana była karteczka ze zdjęciem jubilata i podziękowaniami. Symbolicznie – była cyferka „1” i autko lub misiek.
Nie obyło się jednak bez małych nerwów. Tort zamawiałam wirtualnie u Pani, która ma w rękach prawdziwy dar. W czwartek umówiłyśmy się na odbiór tortu w sobotę o 11 – miała to zrobić moja siostra, która mieszka w tej samem miejscowości. Dzwoni telefon:
– Nie ma tortu
– Jak to nie ma?
– Nie ma. Mówię, że przyjechałam po tort, a mężczyzna pyta zdziwiony jaki tort. Odpowiadam, że na roczek, a on, że nic nie wie i zapyta żony. Żona wychodzi i zdziwiona – jaki tort? Ale już?
– Nie strasz mnie.
– Nie straszę. Będzie. Mówi, że jest przeziębiona i ma mały poślizg, jeszcze nie skończyła, ale zdąży.
Kamień z serca. Ale moja siostra lubi mnie doprowadzać do stanu przedzawałowego.
W rezultacie wszystko w najlepszym porządku, bez przebojów (np. u Córki tort zsunął się po ścianie – długa historia, jednak tym razem pełną odpowiedzialność za wniesienie go do pokoju wzięła Mamuśka czyli ja:)) Jubilat prezentował się nienagannie, tort smakował, a impreza trwała do późna, choć główny zainteresowany zniknął po 20-tej 🙂
A wypieki utalentowanej Pani Marty – przemiłej kobiety, która doradzi odpowie na tysiące pytań (ja ich tyle miałam) możecie podziwiać TUTAJ.
Ależ elegancik. 😉
Kurcze wszędzie te choróbska. :/
Zdrówka!
Brak konkretnych mrozów sprawia, że te wszystkie wirusy panoszą się niesamowicie :(. Dziękuję 🙂
Najlepszego dla malucha 🙂 Piękne pierniczki i akie pycha musiały być 🙂
Dziękujemy. 🙂
Jaki elegancik! Świetnie wygląda cudnie.
P.S lubimy pierniczki bardzo 🙂
🙂