Zazwyczaj staram się nie spuszczać dzieci z oczu. Wybierając się jednak na wakacje, wolę chuchać na zimne i przygotować się na każdą ewentualność. W tłumie turystów wystarczy ułamek sekundy by maluch się „gdzieś zapodział”. O ile w sklepie rodziców można wywołać przez megafon, o tyle w innych miejscach jest to zdecydowanie trudniejsze. Tym bardziej, gdy maluch nie mówi na tyle wyraźnie, by obcy ludzie potrafili go zrozumieć. Dlatego warto zaopatrzyć pociechy w opaski identyfikacyjne.
Opaska identyfikacyjna to nic innego jak gadżet, który pozwala określić tożsamość dziecka lub umożliwić kontakt z jego rodzicami. Na rynku jest tego całe mnóstwo – sprawdzałam na serwisie aukcyjnym. Najtańsze, takie jak dzieci otrzymują zaraz po urodzeniu są już za ok. 1,60 zł. Ich zaletą jest to, że maluch sam ich nie odepnie (aczkolwiek Hania jako noworodek z rączki sobie ją zsunęła…), wadą jest fakt iż są jednorazowe. Są też takie za 50 zł (akurat te mnie urzekły). Niemniej tematyka mojego bloga jest Wam pewnie znana, więc spróbowałyśmy z Hanią wykonać takie opaski samodzielnie.
Przy okazji poruszyłam też temat bezpieczeństwa podczas różnych wypraw zwłaszcza w tak tłoczne miejsca. W sumie teoria jest opanowana, w praktyce może się zdarzyć, że coś ją mocno zaabsorbuje…
Opaski identyfikacyjne DIY – jak zrobić?
Wykorzystałyśmy do tego:
– piankę dekoracyjną,
– gilotynę do papieru (mogą być nożyczki),
– napownicę i napy,
– pisak wodoodporny.
Wykonanie:
Najpierw ucinamy gilotyną pasek odpowiedniej szerokości. Zakładamy napy najpierw z jednej strony. My założyłyśmy po dwie – po pierwsze możliwa jest ewentualna regulacja, po drugie, gdy z jakichś przyczyn jedna nam wypadnie pozostaje druga 🙂
Następnie jeśli mamy obok przyszłego posiadacza opaski odmierzamy w którym miejscu założyć kolejne napy. My zrobiłyśmy sobie 4 takie opaski. Widać udział dziecka, bo napki są trochę krzywo, ale zapinają się dobrze 🙂
Na końcu na każdej napisałam numer telefonu swój i męża – czyli mamy i taty dziecka. Hania umiałaby się przedstawić i podać swój adres, na upartego mogłabym ją nauczyć numeru telefonu, ale nie mam pewności czy w panice nie zapomniałaby go, albo nie pomyliła cyfr. Adresu nie umieszczam na opasce bo raczej bezsensu, żeby ktoś nas szukał kilkaset kilometrów dalej… Wojtek z kolei mówi w taki sposób, że rozumieją go najbliżsi, więc pozostałoby mu tylko pokazać opaskę.
Dodatkowo od wewnętrznej strony dopisałam także krótką notkę: imię dziecka i prośbę. Wiem, że raczej nikt widząc dane na bransoletce nie odpinałby jej, aczkolwiek niech sobie będzie ten napis.
Jak jest z trwałością okaże się w praniu. Na razie kilkukrotnie odpinałam i zapinałam nasze opaski identyfikacyjne DIY i nic się z nimi nie stało. Dobry byłby kawałek jasnej skóry. Dane można też dopisać na silikonowych opaskach, które dostępne są wszędzie – byle nie były za duże na rączkę dziecka. Mam nadzieję, że nie będą nam potrzebne, ale uważam, że awaryjnie lepiej je posiadać.
Komu z Was przytrafiło się stracić dziecko z pola widzenia podczas imprezy masowej czy wakacyjnych wojaży: na plaży czy w górach?
Jak zwykle świetny pomysł u Ciebie 🙂 Powinnaś zrobić kilka i sprzedawac 🙂 Chętnię kupię!
Tobie dam za darmo 🙂
świetny pomysł kurcze przydałoby sie nam takie cudo moje urwisice sa wszedzie i zawsze same nie patrza na nicMonika Flok